Podczas wyjazdu na Wyspy Brytyjskie zaskoczyło mnie kilka rzeczy: sygnalizacja świetlna na ulicach jest tylko grzecznościowa, ludzie i tak chodzą jak chcą; o 17.00 wokół każdej knajpy z piwem robi się taki tłum, że nie idzie znaleźć miejsca; nie sprzedaje się alkoholu po 23; ludzie są wyjątkowo mili; wegetarianin tam nie zginie.
Jak to bywa w dużych metropoliach na każdym kroku knajpy, restauracje, a w nich wszystkie kuchnie świata. Ja kosztowałam kuchnię azjatycką, turecką, indyjskią i tradycyjną angielskią. Daniem numer jeden była dla mnie turecka musaka, którą na pewno będę chciała wykonać. Nie omieszkam też pochwalić paneer malai kofty w indyjskiej knajpce w Sheffield. Jeśli chodzi o załączony na obrazku hummus - to muszę przyznać, że jadałam lepsze, ale honoru bronią hummusy dostępne na Wyspach w skepach - są wyborne! Także czuję, że zbliża się również czas na przyrządzenie hummusu! Niestety pieczywo jest tam niejadalne; za to ilość rodzajów lokalnych piw rekompensuje wszystko.
P.S. wizyta w Londynie nie była związana z narodzinamy Royal Baby :)