środa, 29 sierpnia 2012

Praha, I'm in love!

'Dvě piva, prosím! Ja bym chtela jidlo bezmasa!' Nauczona tych dwóch zdań, wyruszyłam by wypocząć, pozwiedzać, spełnić swoje muzyczne marzenie i sprawdzić czym karmią roślinożerców w tym niezwykle urokliwym mieście. Wbrew powszechnej opinii oraz przestrogom wyczytanym w przewodnikach - wegetarianie nie mają aż tak ciężkiego losu w czeskiej stolicy. Prawie w każdej knajpce znajdziemy smazone syry, sałatki, naleśniki czy knedliki w wersji bezmięsnej. Z polecenia znajomej weganki mieszkającej w Pradze udałam się między innymi do "U Parlamentu" czy typowo wegetariańskiej restauracji 'Lehka Hlava'. Ceny przystępne, jedzenie pyszne, koniecznie z zimnym piwem w tle. A Praga? Urocza! A koncert Foo Fighters? Niezwykły! Proszę bardzo:


Po Pradze z udałam się do Tunezji do miasta Sousse. I tu też miło się zaskoczyłam jedzeniem i wyborem dla bezmięsnych. Co prawda byłam trochę zniesmaczona poziomem czystości i dziwnym poczuciem estetyki, a raczej jego braku, ale cóż... Z Tunezji przywiozłam oliwy, dużo przypraw, głównie szafranu i harissy. Oj będzie się działo!

 Dzisiaj towarzyszy mi piosenka Dreamers....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz